- Na to wygląda. Doskonale wiedział, jakie cuda może zdziałać wypowiedzenie przez niego jej - Niedawno otwarte. Słyszałem, że dobre. - Czy Katherine Davenport była w to zamieszana? - spytał. Tym razem nawet w oczach Rose odmalowało się zdziwienie. Ostatnią zwolniłem wczoraj rano. - Bardzo bym chciała, Santos, ale nie potrafię - odparła drżącym głosem. - Pamiętam... co było między wami. I wiem, jaka ona jest. Egoistka, cały świat kręci się wokół niej. Nie zastanawiałaby się ani chwili, gdyby... Boże, może nie powinnam tego mówić, ale... aleja tak strasznie jej nienawidzę. Zniszczyła moją przyszłość. Gdyby nie ona, kto wie, kim byłabym teraz. - Mój Boże - wyszeptała i drżącymi rękami sięgnęła po liścik. - Owszem. Ale chyba lepiej znać prawdę, nawet bolesną, niż wierzyć w kłamstwa. Czyżby panna Gallant pożałowała, że zaczęła tę rozmowę? Takie odniósł wrażenie. - Wiem - przerwał. - Mogłabyś mnie odszukać. Ale czy kiedykolwiek zastanawiałaś nad tym, czego ja chciałem? - spytał, wspominając, jak szukał jej przez cały następny dzień po owej pamiętnej nocy. - Czemu nie? - Santos otworzył drzwiczki i usadowił się obok dziewczyny. Zerknął w kierunku szwajcara i boya. - Twoi goryle? Kilcairna lepiej niż ja. Wierzę ci na słowo, że jest arogancki, podstępny i samolubny. - Vixen, lepiej odejdź - syknęła. - Wydaje się, jakbyśmy prowadzili naradę wojenną.
- Chcę, żeby ta kobieta opuściła Balfour House. - Kilcairn. - Kochanie, zacznij mówić - szepnął. Zarzuciła mu ręce na szyję i zanurzyła palce we włosach.
- Nie pożałujesz - powtórzył z przekonaniem. - Za¬dbam o to. - Zawahał się i puścił jej ręce. - Muszę teraz wszystko zorganizować. Idę. - Chciałbym, ale to długa podróż. Nie wiem, kiedy przylecą wędrowne ptaki... - Mały Książę był zaskoczony Tammy odgadła, że ochmistrzyni musiała w tym mo¬mencie porównywać ją z Lara. Nie miała jednak czasu za¬stanawiać się, jak to porównanie wypadło, ponieważ Mark podał jej Henry'ego i zwrócił się do ochmistrzyni:
- Tak, to ten człowiek, któremu wskazałeś drogę. Nie, nie znam go, ale to, co mówi, brzmi wiarygodnie. Nie mam wyjścia, muszę jechać - odpowiedziała Tammy. - Nie mam pojęcia, kiedy wrócę, na razie niech Lucy zajmie się moim drzewem. Ona będzie wiedziała, co dalej z nim zrobić. Będę w kontakcie. - Nie. On już przecież sam siebie ukarał najsprawiedliwiej... - bardziej westchnął niż stwierdził Badacz Łańcuchów. - Tak, to wspaniałe dziecko - przytaknął Mark, nie kry¬jąc dumy, co dziennikarze skwapliwie wykorzystali, robiąc kolejną serię zdjęć.
„London Times” z trzaskiem uderzył o stół. Alexandra podskoczyła, gotowa stanąć w Z sercem w gardle Lily Pierron nachyliła się nad nieruchomym ciałem. Dotknęła czoła chłopca - było ciepłe i wilgotne. Kiedy odgarnęła mu delikatnie włosy z oczu, jęknął cicho. - Po pierwsze, ustalmy pewne zasady. tonem. - Proponuję, żeby pani szybko wyszła za mąż, moja droga, zanim pani wygląd zmieni - A jeśli nie zrozumie? - A ja myślałam, że ty moją. Żegnaj, Glorio. Zacisnęła kurczowo palce na kołdrze, usiłując uwolnić się od sennej mary. W pełni zdawała sobie sprawę, co się z nią dzieje, wiedziała, dlaczego każdej nocy nękają ją koszmary z przeszłości.